Jak pruski huzar cięgi pod Fordonem dostał
Napoleona zna każdy, który chociaż raz hymn narodowy zaśpiewał. Dał on przykład jak należy zwyciężać, co nasi przodkowie w pełni wykorzystali.
Skąd Francuzi we Fordonie ? Zwycięska kampania przeciwko Prusakom anno 1806, zakończyła się na ziemiach polskich. W listopadzie w rejonie miasta pojawiła się brygada lekkiej kawalerii generała Treillarda. Krótko potem zawitał tu cały V korpus dowodzony przez marszałka Lannesa. Fordon był wolny od zaborcy, jednak zagrożenie wcale nie minęło. Pruska kawaleria robiła wypady od północnej strony. Huzarzy pojawiali się pod Fordonem, wsią Bartodzieje Wielkie a nawet na Przedmieściu Gdańskim u bram Bydgoszczy. Chociaż zima nie należała do najostrzejszych, ciepłolubni Francuzi przeklinali kraj w którym przyszło im walczyć.
Warunki bytowania były kiepskie, drogi błotniste, a i lud niechętny aby się ostatkami jadła dzielić. Listy słane do domu przez żołnierzy francuskich nie pozostawiały złudzeń, oto zwycięska armia Napoleona znalazła się na końcu świata. Gdyby wiedzieli że za 6 lat zobaczą Rosję, nie pisaliby takich głupot.
Ale do rzeczy. Z początkiem grudnia 1806 do Fordonu zwitał VI korpus Wielkiej Armii dowodzony marszałka Neya. W samym Fordonie stacjonowała kawaleria francuska dowodzona przez zasłużonego w bojach generała Colberta. Francuzom niczego nie brakowało, bowiem w magazynach bydgoskich natrafiono na bogate zasoby wszelakiego dobra. Niestety Polakom nic z tego nie skapnęło.
Polskimi oddziałami dowodził generał Amilkar Kosiński. Ich liczebność była niewielka. W skład kompanii wchodzili głównie ozdrowieńcy. Na szczęście 25 grudnia 1806 do miasta przybył rotmistrz Modliński. Przyprowadził on 30 jeźdźców oraz jazdę pospolitego ruszenia w ilości 80 żołnierzy. Dzień później do oddziału dołączyło 50 kawalerzystów z pobliskiego Barcina.
W tym czasie pod Fordonem po lodzie przeprawiło się 26 Polaków dotąd służących u Prusaka. Jako że siły nadal były niewielkie, marszałek Ney dosłał 45 swoich ludzi. Wszystko po to aby obronić Bydgoszcz i sąsiedni Fordon.
28 grudnia 1806 doszło do bitwy. Pruscy huzarzy, dotąd bezkarni, od Strzelec Dolnych zwiadem próbowali wejść do Fordonu. Oddział rotmistrza Modlińskiego wystawił czaty, które w porę ostrzegły obrońców miasta. Nasza kawaleria wsparta wiarusami z Francji, śmiało uderzyła na Prusaków. Błysnęły szable, wrzask się podniósł okropny. Rżenie koni oraz wystrzały z pistoletów dopełniły reszty. Pewny siebie Prusak zawrócił w te pędy, trupem ścieląc drogę do Strzelec. Nasi siedząc na karkach siekli jak popadnie. Dopiero trąbki sygnałowe powstrzymały pościg, wietrząc w nagłej rejteradzie pruski podstęp.
Krótko potem losy wojny w tym rejonie odwróciły się na korzyść polską. O potyczce pod Fordonem pamiętają tylko nieliczni. W tym autor tego tekstu.
Amon (SMSF)